Przed spotkaniem roboczym Mazowieckiego Związku Stowarzyszeń Abstynenckich (MZSA) pojechałem do Centrum Handlowego. Stojąc w kolejce po pieczywo, spoglądam na telebim. Na jednym z kanałów TV debata polityczna. Spierają się. Udowadniają, kto ma rację. Chciałoby się powiedzieć, że rozmowy polityczne stają się nieznośne, ciężkie i monotonne, ale zresztą tak było zawsze. Z wielką zajadłością panowie i panie udowadniają sobie, kto ma rację, kto kogo oszukał, że w tym przypadku robić się powinno TAK, a goście w studiu, siedzący po drugiej stronie stołu twierdzą, że mimo wszystko, aczkolwiek, bynajmniej powinno być SIAK.
Od trzydziestu lat nie mam telewizora, więc uderza mnie wzajemna zajadłość ludzi, zdawałoby się na poziomie. Powala mnie ich wzajemne zwalczanie się. Czuję, jak ich narracja przenika mnie na wylot. Mimo to rwę się do zajęcia stanowiska. Tłumaczę sobie, że stać z boku nie mogę, ponieważ na zło i nieprawdę należy reagować.
Przysłuchuję się i wpatruję. Któryś z rozmówców podlewa danie sosem o smaku „w imię dobra można wszystko”. A wszystko po to, by innym działo się lepiej, by mieli uchylone niebo i mogli wejść do niego w dowolnym momencie, na zawołanie, by poczuć przyjemność nawet w kościach.
Zgłębiam swoje myśli i swoje stanowisko i docieram do pytania: kim są ci inni? Bingo. Ci inni to przecież także ja, a więc w studio TV ci ludzie, politycy, posłowie, profesorowie i eksperci walczą o moje dobro. A ja go wcale nie chcę! Chcę mieć niebo zamknięte, chcę mieć kości w formie takiej jak dotychczas, bez rozlewającej się przyjemności.
Kupuję chleb. Wychodzę ze sklepu. Jadę do Urzędu Miasta na spotkanie robocze Mazowieckich Stowarzyszeń Rodzin Abstynenckich z nadzieją, że w budynku urzędu, podczas obrad, żadnego uchylania nieba na siłę nie będzie.
Wchodzę na półpiętro. Otwieram drzwi do sali konferencyjnej. W środku sporo osób. Około 50-ciu. Przy stole prezydialnym siedzi zarząd Związku.
Głos zabiera prezes. Mówi o kasie. Informuje, na jakich fundamentach finansowych stoi MZSA. Jest nieźle. Na plusie. Zachęcony pozytywami przemieszczam się w głąb sali. Po drodze witam się ze znajomymi. Dochodzę do stołu zastawionego cateringiem. Półmiski papierowe z przekąskami. Kawa i herbata w termosach. Biorę kanapkę i sprawia mi to radość.
Jem i cieszę się. Moje łakomstwo zachęca mnie do dalszej konsumpcji, ale pamiętając telebimową debatę w sklepie, reflektuję się, że przyszedłem tutaj z nadzieją, że posłucham ludzi, którzy nie chcą za pomocą czczej gadaniny na siłę otwierać ludziom drzwi do nieba, ale działają bez zbędnych słów.
Rezygnuję z kolejnej kanapki i wsłuchuję się uważnie w głos prezesa, który od finansów płynnie i rzeczowo przechodzi do działań konkretnych, nie podlewanych sosem „robimy to w imię dobra”. Informuje o wyjazdach na Zloty Abstynenckie, o konferencjach, o działaniach edukacyjnych, o tym, że trzeźwe życie to wysiłek samoobsługowy w grupie, a nie korzystanie z czyichkolwiek zapewnień i usług.
Ho, ho, myślę. Chcę być z tymi ludźmi. Jestem jednak czujny. Gdzieś w tyle głowy kolebie mi się przestroga, że licho nie śpi i jak poddam się euforii i egzaltacji, to mogę wylądować w jakimś kanale. Nauczony doświadczeniem, nie do końca wierzę w to co słyszę.
W kontrze do mego sceptycyzmu, jakby mi prezes w myślach czytał, słyszę o Mazowieckim Centrum Polityki Społecznej (MCPS), o wsparciu finansowym działań Rodzin Abstynenckich na Mazowszu. Spore to wsparcie, bo dwie konferencje warsztatowe z panelami dyskusyjnymi o trzeźwości, wyjazdy edukacyjne, przeglądy twórczości, koncerty zaprzyjaźnionego zespołu „Trapiści”, spływy pontonowe i kajakowe, wsparcie logistyczne, materiałowe i wiele innych rzeczy.
Wniosek nasuwa się jeden. Skoro to wsparcie jest tak duże, to przecież MCPS musi ufać Rodzinom Abstynenckim. Muszą być pewni (MCPS), że my tego wsparcia nie przepijemy, nie roztrwonimy kłótniami i nie zejdziemy z obranej drogi. Zapragnąłem wstać. Bić brawo. Może nawet podejść do kilku przedstawicieli reprezentujących mazowieckie Stowarzyszenia i podziękować im osobiście za budowanie zaufania. Ale sceptycyzm ponownie osadził mnie na krześle.
Czytaj cały tekst: https://socjus.pl/2023/01/29/fantastyczni-faceci/